Na koniec zostało nam Gniezno, ale niewiele było czasu, by poza katedrą zwiedzić cokolwiek innego, więc zaliczyliśmy tylko jeszcze muzeum początków Panstwa Polskiego, gdzie pani przewodnik opowiedziała nam o książętach i królach z pierwszych lat powstawania Polski.
Wszystko to jednak było wiadome ze szkoły na historii Polski, więc tak naprawdę niezbyt uważnie tego słuchałam, a potem już tylko pyszny obiad w restauracji "Monika" i powrót do domu.
Nie wiem, co to się stało, że wszystkie wydarzenia, które są moim udziałem, już mnie tak nie interesują, jak dawniej. Może to jakieś wypalenie na nowości?
W każdym razie postanowiłam sobie, że wycieczek na wózku już nie będę zaliczała, bo więcej z tego problemów niż pożytku.
Mój czas teraz to przede wszystkim spokojne dni i nie zawracanie głowy innym swoją osobą.
Nie spełni się już pewnie moje marzenie o tym, by zdarzyl mi się ktoś taki na co dzie, kto by nie z obowiązku, lecz z potrzeby serca zechciał mi towarzyszyć i z tym trzeba się pogodzić no i żyć jak to możliwe, a nie jak by się chciało.
A właśnie chciałam się zapytać, jak sobie radziłyście z tym wózkiem na gnieźnieńskich kocich łbach, bo ta historyczna część miasta czyli starówka to rzeczywiście problem. Sama tego doświadczyłam. Ale mimo wszystko, ja bym się tak szybko nie poddawała. Rozumiem cię doskonale, że wózek jest ograniczeniem i przez to ja też mam przymusowe siedzenie w domu, bo zmusza mnie do tego bariera z dostępnością transportu. Ale nie jest powiedziane, by nie spotkało cię jeszcze coś coś wartego twojej uwagi.miłego, dobrego, ciekawego, i
Zawsze mam skrupuły, że ktoś musi się męczyć pchaniem tego wechikułu. Przydałoby się przeżyć jeszcze coś wartościowego, ale jak tak się już nie stanie, nie będę miała żalu do losu, bo w długim życiu było tyle radości i różnego rodzaju przygód, że jest co wspominać i za co być wdzięczną Bogu i ludziom.
Teraz, kiedy nadszedł czas bezczynności, także i ludzi coraz mniej w moim życiu. Tak to już jest, że starosści świat nie lubi i stara się od niej być jak najdalej.
w ośrodku, w którym jest między innymi Środowiskowy Dom Samopomocy – a ja jestem uczestnikiem – pracownicy wiedzą, że podczas wycieczek ich obowiązkiem jest pomoc różnym niepełnosprawnym i nie raz dźwigają wózki do i z autobusu, albo po schodach wciągają, w czasie wielu wycieczek. a mi nie raz opowiadają co widać na ekranie, gdy nie ma film w kinie audodeskrypcji.