Posted on

KiedyKiedy się dowiedziałam, że fundacja Helen Keller organizuje wycieczkę pod takim kryptonimem, najpierw pomyślałam, że to nie dla mnie, ale kiedy moja asystentka powiedziała, że że zapewni mi wygodny transport, zapisałam się na tę wycieczkę, bo jednym z jej etapów było zwiedzania ośrodka szkolnowychowawczego w Owińskach, a tam miedzy innymi muzeum tyflologiczne i muzeum zapachów, a także przepiękny park więc wzięłam eksponaty dla obydwu tych muzeów i tak się zaczęło.
Pierwszego dnia zwiedziliśmy Stary Rynek w Poznaniu i chociaż był cały rozkopany, sporo ciekawych wiadomości przekazał nam przewodnik.
Jeden tylko był mankament: wózek nie chciał jechać po rozkopanym terenie, ale że moja asystentka perfekcyjnie opanowała manewrowanie tym pojazdem,świetnie sobie poradziła i tylko ja miałam wyrzuty sumienia, że bardziej niż zwykle musiała się umęczyć, bo tego dnia w Poznaniu był upał prawie trzydziestostopniowy.
Na placu Kolegiackim są dwa stojące na przeciw siebie koziołki, na których można było zrobić sobie zdjęcie i oczywiście się temu nie oparłam.
Następnym etapem wycieczki był pobyt w Muzeum Henryka Sienkiewicza.

tam pani przewodnik bardzo ciekawie opowiedziała nam różne ciekawostki z jego życia, ale nie będę ich tu przytaczać. Wystarczy, że odeślę Was do Internetu, gdzie sami sobie wszystko przecież możecie znalźć.
Potem zjedliśmy pyszny obiad w restauracji pod nazwą "Czerwona Papryka" i po powrocie do hotelu był już do wieczora czas wolny.
Przedtem jednak w pobliskiej restauracji "U Włocha" zjedliśmy regionalną potrawę pod nazwą poznańskie pyry z gzikiem, czyli ziemniaczki z twarogiem i cebulką. Nie powiem, żeby mi ta potrawa zbytnio zasmakowała.
No to tyle na dziś. Jutro dalsza relacja z tej wycieczki.,

6 Replies to “śladami Piastów”

  1. Powiem Ci szczerze, że w tym muzeum można by siedzieć co najmniej trzy dni, a jeszcze połowy by się nie powąchało.

  2. To tak apropos pobytu w poznaniu. Ja teraz też goszczę w tym zacnym mieście, ale już jutro wyjeżdżam.

  3. Ażeby poczuć każdy zapach w jego stylu, co pewien czas trzeba powąchać zmieloną kawę, ale w muzeum zapachów nie tyle wąchaliśmy, co oglądaliśmy przeróżne flakoniki.
    Zawiozłam także kilka swoich ulubionych zapachów, żeby i mój ślad tam pozostał.
    Pewnie już nigdy sie nie zdarzy, bym tam wróciła raz jeszcze, ale na pewno nie raz wyślę jakieś perfumy, które mi się spodobają.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *