Przypłynęli nocą, ale wyokrętowanie wyznaczono na dziesiątąą rano więc zdążyłyśmy dojechać, żeby pani redaktor mogła jeszcze pogawędzić z załogantami. Mnie natomiast bardzo się chciało obejrzeć statek jak najdokładniej, bo przecież w przyszłym roku planuję wziąć udział w rejsie. Z bosmanem jako przewodnikiem zwiedziłam najpierw to, co na pokładzie, a potem już samodzielnie zeszłam pod pokład, żeby zwiedzić resztę, a więc przede wszystkim znalazłam różnorodne kajuty. Ucieszyłam się, że nie ma kubryku, bo to, co zapamiętałam z "Zawiszy", to była masakra, kiedy 40 osób musiało oddychać tym samym powietrzem. Na tym statku są dwu,trzy i czteroosobowe kabinki i w każdej łazieneczka, a więc nie trzeba wychodzić na pokład do wspólnych ubikacji. Mesa, czyli jadalnia nie jest wprawdzie zbyt duża, ale spokojnie mieści dwie czteroosobowe wachty. Już się nie mogę doczekać, kiedy nastąpi ten czas, gdy i ja stanę się załogantką.
Pani Helenko, klimat jest ciekawy na tym statku. 🙂
A w maszynowni Pani była?
Pięknie. Oby marzenie rejsu się ziściło.
W maszynowni nie byłam, bo nie wiedziałam, czy bez pozwolenia mogę tam wejść.
Sama chyba nie…
Chodziło mi o to, że może mechanik Panią wprowadził…
Super doświadczenie.
Mam obiecane od bosmana z „Błyskawicy”, że mnie kiedyś oprowadzi po statku, to sobie wszystko dokładnie obejrze.
O super.
O jak wam fajnie. Jak jeszcze chodziłam to robiłam sobie czasem wycieczkę statkiem na Hel na przykład. To było w czasie turnusu rehabilitacyjnego. Dostawałam wtedy dofinansowanie z PFRONu chyba (jeśli dobrze pamietam. I chciałam kiedyś popłynąć w tym rejsie, ae nigdy się jakoś nie udawało. A teraz to już chyba za późno, bo juź nie dam rady,
Ymm, Pani Helenko, czy my się tam przypadkiem przez moment nie miałyśmy okazji zobaczyć i paru słów zamienić? mam takie mgliste wspomnienie, że tak było.
Pamiętam, że z kilkoma osobami rozmawiałam, ale czy z Tobą, nie dam głowy. Na pewno rozmawiałam z Genią Cagara.