Posted on

Już tu o nim wspomniałam, ale jeszcze nie zdradziłam, jak się wabi. A wszystkie moje pieski, które dotąd
miałam, zawsze nazywałam tym samym imieniem, czyli każdy z nich był Amisiem, tyle, że dodawało się kolejną
cyfrę, no i aktualny piesek, to Amiś dziesiąty.
Jest już ze mną trochę ponad 6 lat, a siedem skończy 25 września. długo bo ponad 4 miesiące czekał
na jakiś dom, bo miał wadę zgryzu i zapadanie tchawicy. Kupiłam go przez internet, ale nie żałuję, bo
jest najukochańszym psem na świecie. Niektórzy go znają, więc mogą potwierdzić.
Ma trzy kolory: łebek beżowy, grzbiecik szary, a reszta, to podpalany brąz.
Chodzi w kolorowych ubrankach, bo nie może wychodzić na dwór. W związku z tym nosi pampersiki. No cóż,
tak też bywa. Po prostu nie jestem w stanie dopilnować, żeby czegoś nie zjadł, a je dosłownie wszystko,,
co znajdzie: kamyczki, jakieś drewienka, no i co tam jeszcze. Na szczęście mam duży balkon, więc powietrza
chociaż wiosną latem i jesienią mu nie brakuje.
Ciekawe, że jak jesteśmy w Koleczkowie i Amiś biega po łące, to niczego nie pochłania, więc przynajmniej
tam może sobie pohasać do woli.
Teraz ułożył się za mną na fotelu i smacznie śpi.
Na mnie już chyba także czas do łóżka, bo nie jestem sową, lecz skowronkiem, więc kończę i do następnego
wpisu.

6 Replies to “O moim piesku Amisiu”

  1. Jak słodko. W moim życiu jest ludzka istota, którą właśnie nazywam Amicusem i to też jest mój najwierniejszy przyjaciel.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *