To już pojutrze!
Wszystko już zapięte na ostatni guzik, ale w sercu trochę zamieszania. Jeśli sobie nie poradzę z większym chodzeniem? Przecież mnie chyba nie wyrzucą? Chodzi przecież także i o to, żeby się nałykać laskowskiego powietrza i do woli nasłuchać ptasiego śpiewania chociażby i przez okno. Poza tym na miejscu może także się jakoś przydam? Zwykle dotąd tak było, że gdy wszystkie schodziłyśmy się do świetlicy, żeby wspólnie pośpiewać, przeważnie prowadziłam te śpiewy, więc jak już nic mi nie pozostanie z wypoczynkowyach atrakcji, to może chociaż z tej jednej będzie pożytek? Zawsze się wtedy śpiewa różne dawne piosenki, jak na przykład: „żal za dziewczyną”, „Wołają mnie stepy” albo „polskie kwiaty”, które we własnym wykonaniu przytoczę w ostatnim przedwyjazdowym wpisie. Nie wiem, jak tam w Laskach z internetem, ale jeśli będzie dostępny, to spróbuję się czasem odezwać, a tymczasem pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Bliżej niż dalej.
Noga wprawdzie ciągle mnie boli, ale byłam u lekarza i dostałam i tabletki przeciwbólowe i maść, więc jeśli nawet noga sama się nie wygoi, to będzie wspierana farmaceutycznie. Trochę żal by mi było nie skorzystać z możliwości wyjazdu do Lasek, bo już dawno mnie tam nie było, a poza tym będą atrakcje typu: basen, gimnastyka, przejażdżki na tandemach, krótki kurs komputerowy, w zależności od zaawansowania poszczególnyc osób, będą też ogniska, grile, wypady do Puszczy Kampinoskiej, i jakaś niespodzianka, o której się nic więcej na razie nie mówi. Może właśnie w Laskach uda mi się rozwiązać moje i niemoje problemy komputerowe? Będzie tylko 20 osób, więc akurat jak na mój gust, a że pewnie będe przewodniczyła w graniu i proponowaniu piosenek przy różnych wieczornych spotkaniach, nie będzie czasu na nudę. PPonieważ w Laskach poruszam się sama bez żadnych problemów, mogę przyjechać bez przewodnika no i to właśnie zdecydowało przede wszystkim o tym, że tam w ogóle jadę. To już tak niedługo, a jednak nie mogę się doczekać, byleby mi tylko ta moja noga nie przysporzyła kłopotu. Mam tylko nadzieję, że laskowskie meleksy będą sprawne i że będzie je miał kto obsłużyć. Wczasy zaplanowano tylko na 10 dni, no i chociaż szkoda, lepsze to, niż nic. Jeśli tam będzie przystępny internet, to i stamtąd się będę odzywała.a, żeby na bieżąco informować Was co się dzieje. Teraz jestem jeszcze na wsi i chociaż ptaszki nieco przycichły, jest dobrze, miło i nawet chwilami gorąco. Intensywnie staram się leczyć skręconą nogę i dużo czytam. Pewnie jeszcze nie raz się stąd do Was odezwę, a teraz idę na przedpołudniową kawę do mojej bratanicy Joli.
Biała mewa.
Poprzez morza i przez oceany płynie statek hen, w daleki świat, a na statku chłopiec zakochany, zakochany w morzu chłopiec chwat. Rozszalałe fale go kołyszą, na pokładzie wiatr melodię gra, a nad statkiem chmury czarne wiszą, poprzez sztorm piosenka płynie w dal.Biała mewo, leć z piosenką tą, hen, daleko na ojczysty ląd. Poleć, powiedz, że marynarz chwat morze od dziecinnych kocha lat. Biała mewa leci z piosnką tą hen, daleko, na ojczysty ląd. Piosnkę marynarza porwał wiatr, mewa, wiatr z piosenką lecą w świat. Na ojczysty brzeg piosenka padła, a zmęczona mewa siadła w piach i o marynarzu opowiada, co w dziecinnych morze kochał snach. A na brzegu mewy zasłuchane, otoczyły przyjaciółkę swą. fale biły o brzeg białą pianę i słuchając niosły piosnkę tą”. JPrzytoczyłam tu słowa tej piosenki, bo wokół mojego domu właśnie krążą mewy, który zlatują się na dach, gdzie mają swoje gniazdo. Czy ktoś zna tę piosenkę? Spróbuję ją zanucić w kolejnym audiowpisie.
„Człowiek myśli, Pan Bóg kryśli” Cyprian Kamil Norwid.
No i co z tego, że miałam jakieś plany? Jak na razie wszystko bierze w łeb. Noga mnie boli, do lekarza niesposłb się dostać, a czas do wczasów w Laskach coraz krótszy. Nad Gdynią świeci słońce, na ulicach duży ruch, bo jest już sporo przyjezdnych gości. No, a ja wciąż nie wiem, czy w końcu wyjadę, bo jak bym miała kuleć na tych wczasach, to jaki by to był sens? Na razie nawet do mojej bratanicy nie jadę, bo przejść do samochodu trudno. Siedzę więc sobie przy nowym komputerze i zastanawiam się, jak to jest, że kiedy mam jakiś problem techniczny, zawsze w końcu znajdzie się ktoś, kto go pomoże usunąć. Wczoraj zupełnym przypadkiem spotkałam człowieka, który ode mnie potrzebował pomocy, no to i ja się ośmieliłam poprosić go o to, by mi tu zajrzał do kompotera i zrobił porządek, bo zjawiły się takie jakieś aktualizacje, że wszystko mi na pulpicie poprzestawiały i nic, tylko chciały, żebym zrobiła jakiś wpis głosowy, który mi potem ułatwi działania na komputerze, a w żaden sposób nie mogłam pozamykać tych microsoftowych aktualizacyjnych okienek. Teraz już wszystko gra i mogę po swojemu robić, co chcę. Nie wiem tylko, jak przerzucić kontakty ze sarego do nowego komputera, ale wierzę, że i to da się z czasem ogarnąć. Amiś jest u Filusia, więc będę musiała pokuśtykać po niego, bo już tam siedzi trzy godziny i chyba wszystko jpozjadał młodszemu koledze. Pewnie jeszcze dziś się tu zjawię, więc do później!