Jeszcze tylko 4 dni.

Dziś poza normalnymi zajęciami dodatkowo trochę ruchu, bo po raz pierwszy w czasie tego wypoczynku wybraliśmy się do tzw „domu przyjaciół”, gdzie wysłuchaliśmy muzycznych refleksji religijnych w wykonaniu tych samych wykonawców, których słuchaliśmy dwa dni temu. Koncert ten był dedykowany seniorom z okolic Warszawy i nam, wypoczywającym w Laskach już szósty dzień. Po kolacji zapowiada się wieczór tańcujący. Wprawdzie noga już prawie nie boli, ale wcale nie wiem, czy powinnam ją forsowac, czy nie? Pójdę się przekonać, jak to będzie, bo jeśli nawet nie potańczę, to może poznam kogoś miłego? Poza tym nie należę do tych osób, które się migają od zaplanowanych przyjemności, więc jeśli muzyka okaże się niezbyd głośna, to można przecież posłuchać, a także porozmawiać w przerwach. W poniedziałek ma przyjechać jakiś specjalista z niezwykłymi okularami, sama jestem ciekawa, co to takiego i chociaż mnie już żadne okulary nie pomogą, trzeba iść na to spotkanie, żeby przynajmniej wiedzieć, że jest takie cudo. Natomiast jutro duża część wypoczywających w Laskach wybiera się na cały dzień do Choszczówki, gdzie wypoczywał niegdyś i pracował Prymas Tysiąclecia. Nie wiem, czy to takie ciekawe, więc chyba nie zabiorę się z innymi, chyba, że mnie zmuszą, ale nie sądzę, by tak było. Chciałabym sobie poodpoczywać po prostu po swojemu, odwiedzić znajomych, posłuchać ciszy Lasek i pooddychać świeżym powietrzem. Byleby tylko nie padało, bo wtedy pozostanie mi tylko zajmowany pokój i książka, albo komputer, no i Amiś będzie miał mnie więcej dla siebie, bo go ostatnio naprawdę bardzo zaniedbuję. Jak na krótko przychodzę do pokoju, to tak się przytula, jak gdyby chciał mi powiedzieć, „Już się nie mogę doczekać końca tych twoich wypoczynkowych dni, bo ciągle mnie zostawiasz, więc tylko jem i śpię” Dlatego jutro postaram się mu tę niewygodę zrekompensowach i zabiorę go wszędzie tam, gdzie się wybiorę. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i czekam na dobre słowa.

Jeszcze tylko 4 dni. Read More

Piąty dzień za nami.

Dziś było nieco luźniej, bo po pierwsze pani od doga nie przyszła, po drugie na popołudnie zaplanowany był wyjazd na cmentarze zmarłych koleżanek. Nie więłam udziału w tej eskapadzie, bo tam, gdzie ekipa pojechała, nie ma moich zmarłych koleżanek z lat szkolnych. W tym czasie zatroszczyłam się o odnowienie i oczyszczenie duszy, bo już sporo miesięcy temu byłam ostatni raz u spowiedzi. Dziś nie było tłoku, to sobie luźno pogawędziłam z mądrym księdzem i dowiedziałam się między innemi tego, że jak się ma wątpliwości, czy to grzech, czy nie grzech, to p;rawie na pewno nie jest to grzech. Ponieważ wciąż mam problem ze zrozumieniem tego, jaka to miłość Boża, która skazuje własnego Syna na cierpienie i śmierć, podczas gdy przeważnej większości ludzi na tym świecie wcale nie zależy na jakimkolwiek zbawieniu. No, to tyle na ten wieczór. Mam nadzieję, że do jutra!

Piąty dzień za nami. Read More

Czwarty dzień pobytu w Laskach.

Zaczęło się jak zwykle od zajęć z dogiem, ale dziś był inny: wabi się Hasan i mimo ośmioletniego pobytu na tym świecie, miał takiego powera, że zaczęłam go nawet podejrzewać o DHD. Tak mnie wykończył różnymi czułościami, że nie wytrzymałam z nim tych wyznaczonych 45 minut. Ponieważ dziś już nie byłam sama, bo dwie osoby jednak dojechały, wycofałam się w głąb sali, gdzie stał fortepian i jak instruktorka zajmowała się objaśnianiem na czym polega dogoterapia, a ja już to wiem, zaczęłam sobie cichutko przypominać „Czarną Madonnę”, do której chyba jutro mam którejś pani zaakompaniować. Kiedy pani Ania już wszystko powiedziała, wzięła giterę i zaczęłyśmy wspominać, jakie to kiedyś były piosenki, no i zrobiła nam się lista wspomnień typu „Mały Książę”, „Mówiły mu”, „żółte kalendarze” i tego typu utworki. Zajęć z panem od czynności dnia właściwie nie miałam, bo powtórzył to, co wczoraj, moim towarzyszkom grupowm. Kiedy nadszedł czas moich ćwiczeń na podwieszkach, tak się rozpadało, że nie miałam odwagi wyjść na tę ulewę, więc większość przeznaczonych na te ćwiczenia minut spędziłam w sali do czynności dnia. A szkoda, bo te ćwiczenia właściwie zlikwidowały moje dolegliwości bólowe. Jednak pani Dorotka od rehabilitacji się zlitowała i wykroiła dla mnie ten potrzebny czas, bo wie, jakie to dla mnie ważne. Do obiadu miałam trochę wolnego czasu, więc przeprałam kilka drobiazgów i wykąpałam Amisia. Obiad dziś był szczególnie smakowity, bo chłodnik, kasza jęczmienna z gulaszem i pysznną surówką, a na koniec kompot i różne owoce, jak śliwki, morele, brzoskwinie i jabłka. Z popołudniowych zajęć wybrałam drezynę, bo tandemu się boję, ale mnie pokarało, bo na tej drezynie złapała nas telewizja i z jedną z sióstr, która ten pojazd obsługuje, będziemy w jakichś wiadomościach telewizyjnych. A wszystko dlatego, że dziś w Laskach była uroczystość poświęcenia samochodu, które polskie społeczeństwo ufundowało indyjskiej misji naszych zakonnych sióstr, a telewizja kręci oprócz tego jakiś materiał o setnym jubileuszu powstania zgromadzenia. Po kolacji odbyło się w świetlicy ognisko, tak, ognisko, z normalnymi gałęziami do spalenia, ale ze sztucznym ogniem. Przyszło do nas sympatyczne małżeństwo z muzycznym programem wspomnieniowym, czyli z różnymi dawnymi piosenkami, do których można się było dołączyć. Nagrałam ten program, ale dyktafon mam marny i nie wiem, czy warto te nagrania tu pokazywać. Teraz zrobiło się już późno, więc chyba czas najwyższy się położyć. ach,to ognisko w świetlicy to dlatego, że było dziś u nas raz słońce, raz deszcz, ale z deszczową przewagą. No, to do jutra, kochani! Pa.

Czwarty dzień pobytu w Laskach. Read More

Po pierwszych zajęciach.

Zaczęły się zgodnie z harmonogramem o godzinie ósmej trzydzieści. Ponieważ panie z mojej grupy jeszcze nie dojechały, na dogoterapii byłam tylko ja i bardzo mi się te zajęcia spodobały. Chociaż pies mnie zobaczył pierwszy raz, zafchowywał się tak, jak gdyby mnie znał od zawsze. Z radością spełniał wszystkie moje komendy, jak siad, leżeć rolka, czy co tam jeszcze, ale najbardziej mnie wzruszył, kiedy zrobił postawę misia, co znaczyło, że podał na raz obydwie przednie łapy. Ma już 8 lat i niedługo przejdzie na emeryture, ale jest przeuroczy. Drugie moje zajęcia, to była pogadanka z panem od czynności dnia ogólnie o wszystkim, ale najbardzirj o różnych grach komputerowych i stołowych dla niewidomych, jak „samotnik”, czy szachy. Trzecie zajęcia to była rehabilitacja, ale zanim dotarłam do tej sali, przeżyłam koszmar bólu, bo było jak dla mnie dość daleko, ale pani od gimnastyki natychmiast wiedziała, jaką dla mnie zastosować terapię. Podwiesiła mnie na jakichś linkach i bloczkach, kazała rozsuwać i zsuwać nogi i to właściwie było tyle, ale kiedy wstałam z leżanki, nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Mogłam bez bólu iść nie tylko po macie, ale na zewnątrz i chociaż pan od meleksa przyjechał z chłopakiem na wózku, i mógł mnie zabrać już do hotelu, chciałam wracać pieszo, ale pani od rehabilitacji nie pozwoliła. Jednak od rana do teraz prawie nic się nie zmieniło, co znaczy, że mogę zwyczajnie. chodzić. Oczywiście, że będę zaliczała to podwieszanie, dogoterapię i pogadanki z panem od czynności dnia, ale już ani na basen ani na orientację przestrzenną się nie piszę, bo muszę mieć choć odrobinę czasu na prywatne sprawy. Po obiedzie była integracja, a więc pobieżne mówienie o sobie, jakieś śpiewanki przy akompaniamencie jednej z uczestniczek wypoczynku, a potem, kto chciał, szedł do centralnej kaplicy na Msze Świętą i wyobraźcie sobie, że poszłam tam piechotą z domu dziewcząt, gdzir jesteśmky zakwaterowane. Wróciłam także piechotą i też już prawie bez bólu.Tak więc wszystkim, którzy mi dobrze życzyli, najserdeczniej dziękuję.

Po pierwszych zajęciach. Read More

W Laskach wieczorem.

Podróż minęła szybko i bez stresów. Od razu z marszu odbyło się po szybkim obiedzie organizacyjne zebranie. Ależ nas wzięli w karby! Nawet w sobotę są zwykłe zajęcia, czyli od ósmej trzydzieści do obiadu, a po obiedzie dalszy ciąg proponowanych zajęć. Na nieszczęście wszystko daleko od bazy hotelowej, więc nie wiem, z czego tak naprawdę skorzystam. Gimnastyka, basen, dogoterapia, nowe technologię i zajęcia kulinarne. Nie mam pojęcia co wybrać. Najchętniej odpoczywałabym sobie swój podarty wypadekl według własnych upodobań, ale trzeba się stosować do tego, co kierowniczka zaplanowała, bo chociaż stwierdziła, że to nie obowiązek, pewnie chodzi jej jednak o pełną frekwencję. Zobaczymy jutro, jak się wyśpię i okaże się że noga mniej boli, to pójdę w pierwszym rzędzie na dogoterapię, na którą zostałam zapisana. Dziś były badania lekarskie, kogo przyjąć na ten rehabilitacyjny wypoczynek, a kogo nie. Pani doktor mówiła, żeby w moim przypadku nie szarżować. Po nieprzespanej nocy przede wszystkim marzę o śnie. Wam wszystkim też życzę dobrze przespanej nocy i do jutra.e

W Laskach wieczorem. Read More

Cicha letnia noc.

Nie wiedziałam, że Gdynia nocą może być aż taka cicha. Od kilkunastu minut nawet żaden samochód nie przejechał moją ulicą. Ptaki posnęły, powietrze się ochłodziło, a mewy, które mają w moim bloku gniazdo na dachu, całkiem gdzieś przepadły, bo nawet wieczorem nie było słychać ich krzyku. Chyba pójdę posiedzieć na balkonie, to może sen mnie zmoży? Jeśli to będzie możliwe, to odezwę się wieczorem, a kolega, który obiecał wpaść do Lasek, będzie bardzo mile widziany. Najlepiej chyba w sobotę, bo pewnie mniej zaserwują nam zajęć? Zresztą do tego czasu napiszę nie raz także do tego kolegi. Teraz żegnam się już całkiem prawdziwie. Dobranoc!

Cicha letnia noc. Read More