Okazuje się, że moja dwudziestoletnia praca na nic się nie zdaje, skoro w zdalnym nauczaniu nie jest potrzebna. Tyle serca, tyle zaangażowania i co? Pewnie, że robiłam to przede wszystkim dla dzieci, ale jeśli szkoła nie potrafi tego docenić, to czy jest sens dalszej współpracy? Fajnie było, gdy do mnie przychodziła Telewizja, bo przy okazji była promowana szkoła, ale czy w zespole miałam życzliwych ludzi? Może jedną, albo dwie, ale reszta nigdy mnie do siebie nie zapraszała, nigdy nie proponowała, żebym się przyłączyła do wycieczek kinowych, czy teatralnych. Gdybym się sama nie zgłaszała do imprez integracyjnych, też by mnie w nich nie było. Niewiele sobie z tego robiłam, dopóki najważniejsza była przydatność dla dzieci, ale teraz, kiedy w ogóle jest ciężko bez spotkań z ludźmi, właśnie to zdalne nauczanie pozostałoby dla mnie ważne. Trochę się w tym pogubiłam, bo chociaż żal mi zostawić dzieci, których już nikt w tej szkole tak nie obsłuży, jak ja, chyba czas na całkowity wypoczynek. Mam dziś wystąpienie w Radiu Gdańsk, gdzie już nie raz miałam okazję mowić o sprawach tyflologicznych w audycji pod tytułem: "Srebrne pokolenie" czyli magazyn dla seniorów. Pokażę Wam potem tę dzisiejszą audycje mając nadzieję, że skomentujecie moją sytuację.
OK, czekamy.
A napisz o której godzinie ta audycja, bo chyba tego radia można słuchać przezinternet.
Pani Heleno, napisała Pani:
„Okazuje się, że moja dwudziestoletnia praca na nic się nie zdaje, skoro w zdalnym nauczaniu nie jest potrzebna. Tyle serca, tyle zaangażowania i co? Pewnie, że robiłam to przede wszystkim dla dzieci, ale jeśli szkoła nie potrafi tego docenić, to czy jest sens dalszej współpracy?”
Myślę, że nie ja powinnam tu o tym pisać, ale Pani wie i ja wiem, że gdyby nie Pani, pewnych osób nie byłoby tam, gdzie są teraz. I nas również. Niech Pani ma wzgląd na nie.
To bardzo smutne, o czym pani pisze. Są ludzie, którzy dwadzieścia lat temu mieli siedem, osiem czy dziesięć lat i panią pamiętają. Jestem tego pewna.
Ano właśnie. Przecież to, że w tym momencie pani praca nie jest potrzebna nie znaczy, że jest bezwartościowa. Na pewno wielu uczniów na niej skorzystało przez te wszystkie lata.
Moim zdaniem, najważniejsi są uczniowie. I jak pisałaś dla nich to wszystko było Dla nich pracowałaś i dałaś im swoje serce. Dyrektor i nauczyciele to już jakby druga sprawa. Jeśli choć jeden uczeń to docenia i pamięta panią nauczycielkę )a myślę, że napewno ich było więcej) to warto było podjąć ten trud. I tych lat przepracowanych w szkole nie uważałabym na twoim miejscu za zmarnowanych. Wiem, że to boli i że jest ciężko, ale mimo wszystko nie wolno się załamywać. Kto powiedział, że to już koniec pracy? Przecież ten głupi koronawirus musi się kiedyś skończyć. I nie możesz pozwolić by on panował nad twoimi uczuciami. A jeśli nawet nadejdzie ten czas odpoczynku, to pomyśl sobie, ilu osobom pomogłaś, ilu osobom pokazywałaś wartości które są ważne w tym życiu. A napewno też są uczniowie, z których możesz być dumna. Dziękuj Bogu za nich i niech to Cię podtrzymuje na duchu w tym niewątpliwie trudnym czasie dla wszystkich.
Może wszystko się wyprostuje, bo po wczorajszej audycji miałam telefon od dyektorki szkoły i chociaż mi się porządnie dostało, warto było, bo chyba wróci moje zdalne nauczanie przynajmniej dla dwóch uczniów, a to już coś. W każdym razie to nie jest tak, że się nie da, a co najważniejsze, rodzice chcą, żeby zajęcia zdalne się odbywały.
Powodzenia i wytrwałości życzę, jak zwykle. Zawód belferski ma blaski i cienie. Dobrze, że była ta audycja. Co do zdalnej edukacji, super, że będziesz ją prowadzić. Dla Ciebie wyzwanie, dla uczniów trening.
Miejmy nadzieję że się wszystko ułoży.
Cóż. Podejście szkoły smutne, chociaż z drugiej strony jak pamiętam, Pani też najczęściej nie było na tych różnych festynach. Nie mówię tego oczywiście jako wyrzut, ale szkoda. Tych paru uczniów i apsolwentów by się cieszyło, a szkoła przyzwyczaiłaby się bardziej, że bierze Pani udział w tych wydarzeniach, że chce Pani brać w nich udział i byłoby to naturalne. W momencie, kiedy działa Pani bardziej w cieniu, choć w tym cieniu odgrywa Panii ogromną rolę z punktu widzenia uczniów i ich integracji, pewne rzeczy mogą nie być dla kadry oczywiste, a nawet jeżeli rzeczywiście Panią marginalizują, choć nie powinni, przychodzi im to łatwiej.
Jak już zostało powiedziane, tak, czy inaczej, przede wszystkim działa Pani dla uczniów i my, jako Ci uczniowie nigdy o tym nie zapominamy. Jest Pani wzorem do naśladowania, a poza tym wiadomo, jak wielkie znaczenie ma istnieni szkoł ze statusem integracyjnej i przyjaznej niewidomym dla tych, którzy nie chcą wyprowadzać się do ośrodka. Myślę, że taki wniosek wybrzmiewa z samego Pani wpisu, a to, że smutno, gdy ktoś nas nie docenia i wyłącza z życia grupy nie jest dziwne. Dobrze, że walczy Pani o swoje. Z tymi wycieczkami kinowymi, przypomina mi się sytuacja w liceum, gdzie też nigdzie nie chodziłem, chyba, że szła ze mną mama w roli przewodnika, bo szkoła sama z siebie nie zaproponowała organizacji takiego.