Posted on

Trochę żal, bo pewnie bym poszła posłuchać różnych wykonawców na dwóch scenach przy Skwerze Kościuszki i przy plaży, a może także udałoby się porozmawiać z którymś dziennikarzem z jedynki, no, ale cóż, jestem, gdzie jestem i nie ma na to rady. Tak by mi się marzyło mieć kogoś takiego, kto by lubił to samo, co ja i chętnie by mi towarzyszył w takich okolicznościach, jednak tak to się jakoś układa w moim życiu, że z wielu zamierzeń muszy rezygnować tylko dlatego, że jestem w tym sama. Nie powiem, by mi ludzie nie pomagali, gdy ich o to poproszę, ale są to przeważnie sprawy codziennego bytu, a nie koncerty, wyjścia do Filharmonii czy do teatru. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

15 Replies to “W Gdyni dziś Festiwal Lata z Radiem, a mnie tam nie ma?”

  1. oj racja… Jednak niepełnosprawność ogranicza, chociaż było by się jak najbardziej samodzielnym. Byłam parę razy na koncercie Lata z Radiem. Ze znajomymi, w Ustce, tak żeśmy śpiewali z wykonawcami, że myślałam, iż zwątpię, ogłuchnę i ochrypnę. W Krynicy Górskiej było świetnie, ino dysc tak padoł straśnie, com se myślała: Ło kruca, trza było kaloski kupić”… Pozdrawiam serdecznie. 🙂 <3

  2. Byłam też kiedyś, gdy Lato z Radiem rozdawało zupę rybną. Jeździło wtedy po Polsce z takim ogromnym kotłem. Paliło się pod nim drewnem. Było wtedy na Skwerze Kościuszki sto tysięcy ludzi i tej zupy starczyło dla wszystkich, którzy chcieli skonsumować. A można było też się zgłaszać do występów: „mikrofon dla szystkich” i chociaż sama się nie zgłosiłam, jakaś dziennikarka, która stała przy mnie, nagle zapowiedziała: „A teraz posłuchajcie, Państwo, jak śpiewa panienka, która trzyma na rękach małego pieska. Do mnie natomiast powiedziała: jeszcze raz to samo, co przed chwilą śpiewała pani ze wszystkimi i zaśpiewałam: Gdzie strumyk płynie z wolna…, a ile miałam oklasków! chyba, jak nigdy w życiu.

  3. Suuuuuper. A w którym to było roku? Ja ze śpiewaniem miałam sporo zaskakujących przygód. Przytoczę jedną… Jak byliśmy w Ziemi Świętej, w maju, na Polu Pasterzy, śpiewaliśmy całą wycieczką kolędę „Gdy się Chrystus rodzi”. Przewodniczce mój wokal podpasował. Jak byliśmy na rejsie po jeziorze Genezaret, kazała mi siąśść bliżej i szepnęła… Zamiklły nagle silniki. Nikt nic nie wie… A ja,zgodnie z jej prośbą, wykonałam 3 pięśni o Genezaret. Jedna była mojego autorstwa. Cisza i głos płynący po wodzie… Miałam ciarki… Ludzie ponoć też. Dzień później w kościele św. Anny w Jerozolimie, mówiono, że jest tu świetna akustyka. Zachęcono, aby ktoś wydobył głos. Nikt nic, ludzie coś mruczą… No i… Tak, onieśmielona, zziajana nieco po całodziennych wędrówkach w kurzu ale jednak, otworzyłam gardło… Tradycyjnie… Ave Maria Schuberta i Preghiera Francesco Durante. I coś się dziwnego zadziało… Ludzie odwracali się, wracali od wyjścia, w ruch poszły telefony, kamerki i coś tam jeszcze… Akustyka była suuuuper. Jak wychodziliśmy na miejsce zbiórki, jakiś Kanadyjczyk nie mógł się nagratulować. Powiedział, że kupi bilet na mój koncert wszędzie gdzie będę do tej opery, w której pracuję. Nie chciał uwierzyć, że nie jestem zatrudniona w operze. Dopytywał skąd pochodzę, o moją drogę wokalną… I takie tam… Jak powiedziałam z pięć razy, że muszę zdążyć na zbiórkę, to jeszcze pytał, zagadywał… Miał 57 lat i był pasjonatem muzyki. Aż radość była go słuchać. Znawca… Miło, że takiemu melomanowi spodobał się głos zwykłej dziewczyny z Polski… Aha, rozmawialiśmy po francusku. Także spontaniczny śpiew i zauważenie przez kogoś to cudowna radosna przygoda. 🙂 Jest co wspominać.

  4. Twoja opowieść mi przypomniała takie oto zdarzenie: byliśmy na trzytogodniowym objeździe po Włoszech z naszym chórem „Symfonia”. Oprócz trzech koncertów dziennie śpiewanych w różnych miastach, mieliśmy też w programie zwiedzanie najsłynniejszych miejsc w Italii. Moje wspomnienie wywołane Twoim, dotyczy Wenecji. a ściślej bazyliki Na Placu świętego Marka. Też postanowiliśmy coś zaśpiewać i jak zwykle był to „dzwoneczek Maryi”, w którym śpiewałam ten solowy fragment. Kiedy zaczęliśmy śpiewać, gwar sie stopniowo wyciszał, a ludzie przystawali wokół nas. Gdy skończyliśmy śpiewać tę pieśń, podeszła do mnie Japonka i długo coś mówiła po angielsku, a potem mnie przytuliła i wcisnęła do ręki małą karteczkę. Okazało się, że to jej adres. Nauczyła się brajla i do dziś ze sobą korespondujemy. Wprawdzie obie korzystamy z tłumaczy, ale nic nam to nie przeszkadza.

  5. Wow. Pani Emilko przygoda cudowna! 🙂 Pani Helenko, super! W ten sposób można nawiązać wiele cudownych znajomości.

  6. Suuuuuper opowieść. Wspaniała znajomość. Utwór też piękny. A w jakim wieku wtedy byłaś? Co do mojej przygody z fanem z Kanady… Skończyła się na tym, o czym już pisałam… Ale przecież miłe… Bardzo miłe zostać docenioną. A Ty Helenko znasz angielski?

  7. O maaaaaaasz! Czyżbyście się umówiły? Koalicja? 🙂 🙂 Hi hi… Roksanko, Kingo, na razie mojego bloga nie poczytacie… 🙂 Jak ja sobie myślę, ile ja ostatnio wskakuję, żeby aktualne wpisy przeczytać u ludzi, skomentować, czasem odpowiedzieć… Nie będę zanudzać swoim życiem. A tak, tu coś szepnę, tu napiszę i jest ciekawie. I tak byłam milutka, że przytoczyłam opowieść z Ziemi Świętej, a tych innych… nie… 🙂 Nie bójcie się, znam umiar, Kochane… Oj, jak myślę o tym moim dyplomowaniu, wszystko bym zrobiła, żeby przeskoczyć ten czas… Trza by sie od kompa odkleić. Jutro rano do pracy rodacy… No, ja oczywiście. 🙂 No to, blogerki szanowne, pozdrawiam.. M.

  8. 😀 😀 😀 Pani Emilko, uwielbiam pani styl pisania. A szkoda, żę Sobie nie poczytamy, bo na prawdę Ten blog był by ciekawy, i może Pani by wstawiła na Niego, jakieś swoje występy. 🙂 Ja, jeśli pojawie się gdzieś, gdzie będzie Pani, to przyjdę z dyktafonem. O, przyszedł Mi kolejny pomysł do głowy, czasem Eltenowicze nagrywają razem wpisy na bloga. Pani Emilko, może My kiedyś nagrały byśmy razem jakieś pozdrowienia, albo coś takiego. 🙂

  9. Ja byłam na koncercie lata z radiem w Łodzi. Byłam sama. Nawet mi się udało odpowiedzieć na jakieś pytanie i zupę też jadłam. Oczywiście samemu w takim tłumie nie jest łatwo, bomusiałam się co jakiś czas pytać czy dobrze idę. Byłam też sama w kościele na koncerc ie churu z Białorusi, w którym śpiewała moja koleżanka. Pisała mi w liście, że będą w Polsce w Łodzi i nawet się spotkałyśmy a koncert był piękny.

  10. Ciekawe… Ja teraz oglądam koncert z Krynicy górskiej dedykowany pamięci Kiepury. Bardzo ładny. Tylko jak dla mnie, za mało wokalu… 🙂 Pozdrawiam.

  11. Oj też jestem fanką lata z radiem i wszelakich imprez przez nich organizowanych.
    Kiedyś jak koncertowali jeszcze po całej polsce, też mi było smutno, że nie mogłam być na żadnym z ich koncertów.
    Też szkoda, że nasze piękne Świętokrzyskie omijali szerokim łukiem. 😀 😛

  12. Mnie się wczoraj udało chociaż posłuchać transmisji dwóch koncertów i finału festiwalowego ze wzruszającym pożegnaniem Kory.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *