Posted on

To był, jak zawsze zapchany dzień. Rano zajęcia regularne, ale na dogoterapii zamiast bawić się z psem, siedziałam przy fortepianie i akompaniowałam do różnych starych, laskowskich piosenek, bo przyszło kilka pań, żeby zrobić próbę jutrzejszego śpiewania na Mszy Świętej dziękczynnej za osoby, które umożliwiły nam ten czynny wypoczynek. Oprócz fortepianu i śpiewających była gitera, skrzypce i akordeon w bardzo stonowanej wersji zamiast organów. Tak więc będzie jutro "czarna Madonna", "Liczę na Ciebie, Ojcze", "Panie, dobry, jak chleb", "Dzięki, o Panie" i oczywiście "Barka". Fortepian oczywiście będzie z keyborda w kaplicy. Natomiast próbne śpiewanie odbyło się w sali koncertowej, gdzie teraz przeważnie ćwiczyliśmy z psem. Trochę się ta próba przedłużyła, ale zdążyłam na moje ugulu. Potem wzięłam Amisia z pokoju, bo bardzo ostatnio posmutniał i prawie przestał jeść, a to dlatego, że mało tu z nim przebywam. Wyniosłam go na ławkę przed dom, żeby zaczerpnął trochę powietrza. Puścić go na ziemię nie mogę, bo tu są kleszcze, więc musiał się zadowolić tylko tym, że patrzył na wszystko i adorował "Korę", która jest psem przewodnikiem jednej z uczestniczek wypoczynku. Po obiedzie w "Domu Przyjaciół odbyła się miła impreza. Najpierw była zabawa: "powiedzmy sobie coś miłego". Potem krążył kłębek wełny z rozwijaną nitką, jak marzenie i każda z nas mogła powiedzieć, o czym marzy. Ja powiedziałam, że marzę o tym, by wszyscy ludzie byli dla siebie dobrzy. Potem nitka została zwinięta i rzucony kłębek trafił we mnie, co znaczy że moje marzenie podobno powinno się spełnić. Następnie była śmieszna zabawa w pociąg, który miał nas zawieźć w krainę pyszności, ale żeby do tego doszło, trzeba było sobie na to zasłużyć i tak: najpierw trzymałyśmy się za ramiona, potem lewą ręką za prawe ucho stojącej przed nami osoby, a następnie prawą ręką lewego kolana tej samej osoby z przodu i śpiewałyśmy: "wsiąść do pociągu byle jakiego" Tym sposobem dotarłyśmy do kawiarenki i tam z pyszną kawą zjadłyśmy 3 ciasta i lody oraz blok czekoladowy. No i na zakończenie podzielono nas na dwie grupy i mnie wypadło losować w woreczku przedmioty do odgadnięcia i napisania o nich bajki. Dla mojej grupy wylosowałam: małe indyjskie pachnące mydełko, długą śrubę i guzik od damskiej bluzeczki. Druga grupa musiała stworzyć bajkę o kamieniu, piórku i i czymś tam jeszcze, ale był taki hałas, że nie dosłyszałam. Jaka była bajka konkurencji, opowiem jutro, bo na chwilę wyszłam z sali i nie wiem, co to było. Nasza bajka była zrobiona po najniższyj linii oporu. "Za gorami, za lasami, za siedmiona rzekami stał sobie piękny pałac, w którym mieszkała samotna królewna. Słyszała od kogoś o mydełku "fa" i koniecznie chciała je mieć. Dlatego z wysokiej wieży śpiewała na całą okolicę śpiewała każdego dnia: "siabada,siabada, siabada, mydełko "fa", aż usłyszał to pewien książę, który był niedaleko na polowaniu. Poszedł do supermarketu, kupił wymarzone mydełko królewny i sforsował zamkową bramę, wyrywając wszystkie gwoździe i śruby. Porwał królewnę na ręce i rozpinając jej najważniejszy guzik w sukience zaniósł ją do strumyka i umył wszystko, co było trzeba. Następnie wziął z nią ślub i żyli długo w szczęściu i zdrowiu, a myśmy tam były, miód i wino piły". W konkursie był remis. A na sam koniec imprezy degustowaliśmy trzy nalewki alkoholowe, których smak trzeba było odgadnąć. Nikt nie odgadł właściwie, ale cośmy wypiły, to nasze

13 Replies to “Przedostatni wieczór w Laskach.”

  1. Grunt to multum atrakcji oraz dobre towarzystwo. A imprezka sama się rozkręci. Pozdrawiam. Miłego dnia. 🙂

  2. A wyglądało, jak gdyby to była dziecięca zabawa. Druga grupa miała: kamyk, piórko i herbatę. A bajkę wymyśliła następującą: Siedział Jasiek na kamieniu, bo pasł gęsi, które gubiły pióra, więc je zbierał, a jego mama robiła z nich poduszeczki i sprzedawała na targu, żeby Jaś mógł sobie kupić herbatę i ją popijać siedząc na kamieniu i pasąc gęsi.

  3. Była dereniówka, poziomkówka, i jeszcze dwie, ale muszę zajrzeć do nagrania, żeby sobie przypomnieć..

  4. Na skrzypcach grał pan Krystian Wypich. Graliśmy już razem nie raz w zimie, bo w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia organizuje się rok rocznie wieczór śpiewania kolęd i ludzie wtedy przynoszą ze sobą różnorakie instrumenty: flety, trąbki, akordeony, gitery, ja zwykle obsługuję fortepian, a pan Krystian właśnie skrzypce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *