Czas tak szybko leci, że aż trudno za nim nadążyć. Niedługo święta, a ja wciąż się zastanawiam, co wybrać: pobyt u rodziny na wsi, czy zaproszenie do Lasek?
Najchętniej zostałabym w domu, bo tak najwygodniej, ale z drugiej strony, nie można sie tak zamykać w czterech ścianach, więc pewnie wybiorę Laski i chociaż już nie mam tam do kogo jechać, sama atmosfera Wielkiego Tygodnia nie jest nigdzie taka, jak tam. Co prawda zniechęca aktualna pogoda, ale może w najbliższym czasie wiosna znowu powróci, a więc w Laskach bardzo to się daje zauważyć i odczuć. Wilgi, których w Laskach nauczyłam się słuchać, mają to do siebie, że wywołują wspomnienia z dawnych lat i nigdzie tak nie śpiewają, jak w tym uroczym zakątku świata.No to się rozmarzyłam, ale czasem tak trzeba, żeby łatwiej było przetrwać trudny czas. Jeszcze nie składam życzeń, bo myślę, że odezwę się z Lasek już tuż przed świętami, a więc do następnego wpisu.
Zdecydowanie nie warto pozostać samej, jeżeli ma się inny wybór. 🙂
A więc podjęła Pani decyzję. Oby ta decyzja była dla Pani najlepsza.
O tak to prawda, nie ma drugiego miejsca, gdzie ptaki tak pięknie śpiewają, choć gdy ostatnio tam byłam to miałam wrażenie, że jest ich znacznie mniej niż dawniej. Przecież były czasy, gdy one rano nas budziły i spać nie dawały. Czasem za pozwoleniem wychowawczyni wychodziłam rano przed internat i ich słuchałam. Dobrze, byś nie była sama. bo to pozwoli na chwilę zapomnieć o tym strasznym świecie i skupić się na wspólnej modlitwie.
A kiedy Ty, Iwonko, byłaś ostatni raz w Laskach?
Z niedawnego pobytu pamiętam, że o świcie zachłystywało się śpiewem dziesiątki ptaków przy tzw Watykanie. A pamiętam też taką Wielkanoc, kiedy obecna siostra Maria Rosa i ja wybrałyśmy się o czwartej nad ranem w taki gąszcz z Ojcem Tadeuszem Federowiczem, gdzie słuyszeć można było przeróżne głosy tych Bożych śpiewaków.
To chyba ostatnio byłam w Laskach w 2011 roku. Jeszcze przed moim zamążpójściem.