Pomodliłam się dziś o uzdrowienie, bo jakoś tak mi jest, że nie wiem, czy dalej udźwignę chorobę. Bardzo mi się posypały stawy kolanowe i kręgosłup lędźwiowy. Jeśli by tak już miało zostać, to proszę o siłę w nowym wytrwaniu, ale wciąż jeszcze nie jestem na to gotowa. Chciałabym jeszcze popracować, przydać się tu i tam, ale najbardziej bym chciała, żeby dotychczasowy stan potrwwał jakiś czas. Wiosna jakoś nie chce ocieplić atmosfery, a w mój codzienny optymizm wkrada sie coraz więcej smutnego nastroju. Siedzę w tym moim mieszkanku, które przecież tak lubię, ale coś mi się wydaje, że w najbliższym czasie to się zmieni. Gdybym na stałe już musiała usiąść na wózku, byłoby ono moim więzieniem. Na razie staram sie o tym nie myśleć, bo wciąż wierzę, że to jeszcze nie koniec mojej aktywności. No i jeśli tak nie będzie, to mam nadzieję, że Pan Bóg da mi siłę do przebrnięcia przez trudne nowe doświadczenia, ale dziś z głęboką wiarą prosiłam o oddalenie nowego krzyża. Jeśli nie zostanę wysłuchana, to proszę Was, którzy wierzycie razem ze mną, wstawcie się i poproście, by mi Pan Bóg dał siłę do znoszenia nowych doświadczeń.