Na mój ostatni komentarz we wpisie „A jednak się stało” nikt się nie odezwał. Wobec tego zaczęłam szukać dalej i oto, co znalazłam:
Każdy z nas zna jakąś osobę, która ma coś ciekawego do powiedzenia i chciałaby wydać własną książkę. Cały proces wydawniczy może wydawać się skomplikowany, czasochłonny i kosztowny, dziś dowiemy się, jak to naprawdę jest.
Najpopularniejszym sposobem na wydanie książki wydaje się zaniesienie swojej powieści do wydawnictwa i przechodzenie przez ciężki proces wydawniczy. Już pierwszy etap może być wyjątkowo trudny, bo ktoś musi przeczytać naszą książkę – co zajmuje często wiele czasu – a następnie zdecydować o tym, czy zostanie ona wydana, czy nie. Od razu powiemy, że naprawdę bardzo mały odsetek książek zostaje w ten sposób wydanych, a większość autorów chodzi ze swoim oryginałem od wydawnictwa do wydawnictwa i liczy na to, że w końcu ktoś się zgodzi.
Takie przygody przeżywali nawet znani i lubiani dziś autorzy, więc przez to widzimy, że ten proces wcale nie jest taki dobry, a często może działać po prostu ze szkodą dla autorów i czytelników, bo oto całkiem dobra książka nie zostanie doceniona przez wewnętrznego recenzenta. Kolejnym minusem jest to, że wydawnictwa mają często wymagania co do treści i chcą mieć na nią wpływ.
Nowe możliwości
A jednak się stało
Od wczoraj jest zrzutka na moją książkę, czyli, żeby móc ją wydać. Dla mnie to sytuacja mało komfortowa, bo wolę dawać niż brać, ale skoro o tym za mnie ktoś zdecydował, to pokornie przystaję mając nadzieję, że ma to swój sens. Nie podaję tu linka do zrzutki, bo mi jakoś niesporo, ale jeśli się uda i książka w końcu wyjdzie, powiem Wam o tym na pewno. Mam kontakt z poligrafem.pl i oni mi tam w kalkulacji nie wyodrębnili ile muszę zapłacić za redakcje i korektę, chociaż o to pytałam. 12 tysięcy to tylko papier, druk, oprawa i okładka. Jeśli ktoś z Was zna się troche na wydawaniu książek, to przekopiuję tu całą kalkulację, żeby mi ktoś wyjaśnił, w czym przesadzili z tą ceną 12 tysięcy złotych za wydanie tysiąca egzemplarzy.Jeśli się zdecydowałam na rozmowę z poligrafem, to dlatego, że mają w ofercie dystrybucję, czego nie znalazłam w ofertach inntch wydawnictw. Nie wiem, jak to jest, czy kiedy daje się tekst do wydawnictwa, to czy jest zredagowany i po korekcie, raz jeszcze przechodzi ten proces w wydawnictwie? Raz jeszcze zapytam o to w Poligrafie, a jeśli by się okazało, że można przysłać uporządkowany tekst, to czy aktualna jest pomoc Julitki i Zuzler w sprawie przeprowadzenia tego przedsięwzięcia? A oto, co pisze pani redaktor z Poligrafu:Ewelina Kaźmierczak
Dzień dobry, Pani Heleno,
dziękujemy za zainteresowanie ofertą naszego Wydawnictwa.
Jednocześnie gratulujemy Pani talentu pisarskiego.
Wydajemy książki w naszym autorskim Systemie Wydawniczym Fortunet. System Wydawniczy Fortunet polega w największym skrócie na tym, że Autor finansuje w całości wydanie swojej książki, a nasze wydawnictwo tę książkę wydaje i zajmuje się jej dystrybucją.
Na niebie jasne słońce, a w duszy jakoś mrocznie.
Na samym początku, kiedy zapisałam się do Eltena, miałam nadzieję, że to taki kącik świata, w którym bezpiecznie można się będzie zagłębiać, a tu nagle wychodzi na to, że nie ma na świecie takiego zakątka, który by nas ochronił przed niespodziewanymi zawirowaniami losu. Na szczęście są takie serca, w otoczeniu których jeszcze wciąż daje się żyć. Jednak kiedy pomyślę o tych, które nas opuszczają, zastanawiam się, czy to aby także nie moja wina? Wartościowy człowiek to ten, który nam daje więcej, niż sobie z tego zdaje sprawę, bo czy inaczej nie przyszłoby Mu do głowy, by odchodzić sprawiając tym tęsknotę i ból zadziwienia, że też tak można? No i co? Nic na to się nie da poradzić, bo jeśli dla odchodzącego to tylko jakiś etap w zyciu, to co na to poradzić? Zastanowić się tylko wypada, co się takiego dzieje, że już nie ma znaczenia to wszystko, co się dotąd dawało bliźniemu? A tak w ogóle, to jak to jest, że człowiek bywa piękny, a jednocześnie nie sposób go zrozuieć? zżyłam się tu z wszystkimi, a tu nagle, nie wiadomo, dlaczego, muszę się z nimi rozstawać/ W dodatku wbrew własnej woli? Tyle lat już żyję na tym świecie, ale są sprawy, których nijak nie potrafię zrozumieć. Za parę minut idę do kościoła. Spróbuję o to zapytać Pana Boga, ale jeśli i On mi nie odpowie, to już nie wiem, jak sobie z tym poradzę?
A tu cisza i spokój.
Zaczęły się ferie, więc znów siedzę na wsi, bo tu najlepiej odpoczywam i ładuję akumulatory. Mam znowu ostatnio kłopoty stawowe, więc robię wszystko, żeby je zgubić. Najlepiej ma Amiś, bo przesypia całe dni, a wiosna coraz bliżej. W sprawie książki na razie nic się nie dzieje, bo chociaż mam różne obietnice, to chyba trzeba po prostu cierpliwie poczekać na ich realizacje, o czym na pewno powiadomię, gdy się coś zacznie dziać, a tymczasem pozdrawiam wszystkich serdecznie i idę się wylegiwać.