Wczoraj późnym wieczorem zadzwoniła znajoma, że ma poważny problem, bo musi nagle wyjechać do córki, a tam jest kot, który nie znosi psów, więc czy nie mogłaby swojej suni zostawić u mnie na dwa dni. Ponieważ wtorek i środę mam jeszcze wolną, nic nie stanęło na przeszkodzie, by Sunia pobyła z nami. Amiś jest bardzo gościnny i rad wizytom różnych zwierzaczków, więc kiedy w domu zjawiła się koleżanka tej samej rasy, co on, zabawom nie było końca, chociaż on właśnie dzisiaj kończy 8 lat, a Sunia ma dokładnie połowe jego wieku. Niedawno skończyli wesołe harce, a teraz śpią sobie razem w amisiowym łóżeczku. Sunia jest bardzo żywiołowa, wciąż by się tylko bawiła i uganiała za piłeczką, więc ciągle mnie do tego zachęca przynosząc ją mi, żeby rzucać. Martwi mnie tylko jedno, bo wcale nie chce jeść. Pewno tęskni za swoją panią chociaż pozornie tego nie widać. Próbuję jej wcisnąć jakiś smakołyk, ale bez powodzenia. Natomiast Amiś, gdy widzi, że Sunia nie bierze, wprost rzuca się na smakołyk, bo taki z niego łasuch. Amiś waży 2 i pół kilograma, a Sunia tylko półtora, bo jest od niego mniejsza i bardziej drobna. Taka malutka kruszynka, ale za to jak szczeka! Aż w uszach świdruje. Jeśli mi się uda ją nagrać, to pokażę, jaki ma głosik. Słońce dziś u nas świeci, ale jest dosyć silny i zimny wiatr, więc pieski uciekły z balkonu, kiedy wieszałam pranie. Wolą słoneczko przez szybę, a Amiś jutro idzie do fryzjera, bo w najbliższy piątek jedziemy do Lasek na rekolekcje pod tytułem „Od Franciszka do Franciszka”. Tak mnie zaintrygował ten temat, że jade. Jeśli rekolekcjonista pozwoli nagrywać, to podzielę się z moimi Czytelnikami treścią tych rekolekcji. A teraz muszę kończyć ten wpis, bo właśnie pieski się pobudziły i zaraz się zaczną nowe harce.