Trochę żal, bo pewnie bym poszła posłuchać różnych wykonawców na dwóch scenach przy Skwerze Kościuszki i przy plaży, a może także udałoby się porozmawiać z którymś dziennikarzem z jedynki, no, ale cóż, jestem, gdzie jestem i nie ma na to rady. Tak by mi się marzyło mieć kogoś takiego, kto by lubił to samo, co ja i chętnie by mi towarzyszył w takich okolicznościach, jednak tak to się jakoś układa w moim życiu, że z wielu zamierzeń muszy rezygnować tylko dlatego, że jestem w tym sama. Nie powiem, by mi ludzie nie pomagali, gdy ich o to poproszę, ale są to przeważnie sprawy codziennego bytu, a nie koncerty, wyjścia do Filharmonii czy do teatru. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.