Bliżej niż dalej.
Noga wprawdzie ciągle mnie boli, ale byłam u lekarza i dostałam i tabletki przeciwbólowe i maść, więc jeśli nawet noga sama się nie wygoi, to będzie wspierana farmaceutycznie. Trochę żal by mi było nie skorzystać z możliwości wyjazdu do Lasek, bo już dawno mnie tam nie było, a poza tym będą atrakcje typu: basen, gimnastyka, przejażdżki na tandemach, krótki kurs komputerowy, w zależności od zaawansowania poszczególnyc osób, będą też ogniska, grile, wypady do Puszczy Kampinoskiej, i jakaś niespodzianka, o której się nic więcej na razie nie mówi. Może właśnie w Laskach uda mi się rozwiązać moje i niemoje problemy komputerowe? Będzie tylko 20 osób, więc akurat jak na mój gust, a że pewnie będe przewodniczyła w graniu i proponowaniu piosenek przy różnych wieczornych spotkaniach, nie będzie czasu na nudę. PPonieważ w Laskach poruszam się sama bez żadnych problemów, mogę przyjechać bez przewodnika no i to właśnie zdecydowało przede wszystkim o tym, że tam w ogóle jadę. To już tak niedługo, a jednak nie mogę się doczekać, byleby mi tylko ta moja noga nie przysporzyła kłopotu. Mam tylko nadzieję, że laskowskie meleksy będą sprawne i że będzie je miał kto obsłużyć. Wczasy zaplanowano tylko na 10 dni, no i chociaż szkoda, lepsze to, niż nic. Jeśli tam będzie przystępny internet, to i stamtąd się będę odzywała.a, żeby na bieżąco informować Was co się dzieje. Teraz jestem jeszcze na wsi i chociaż ptaszki nieco przycichły, jest dobrze, miło i nawet chwilami gorąco. Intensywnie staram się leczyć skręconą nogę i dużo czytam. Pewnie jeszcze nie raz się stąd do Was odezwę, a teraz idę na przedpołudniową kawę do mojej bratanicy Joli.
Biała mewa.
Poprzez morza i przez oceany płynie statek hen, w daleki świat, a na statku chłopiec zakochany, zakochany w morzu chłopiec chwat. Rozszalałe fale go kołyszą, na pokładzie wiatr melodię gra, a nad statkiem chmury czarne wiszą, poprzez sztorm piosenka płynie w dal.Biała mewo, leć z piosenką tą, hen, daleko na ojczysty ląd. Poleć, powiedz, że marynarz chwat morze od dziecinnych kocha lat. Biała mewa leci z piosnką tą hen, daleko, na ojczysty ląd. Piosnkę marynarza porwał wiatr, mewa, wiatr z piosenką lecą w świat. Na ojczysty brzeg piosenka padła, a zmęczona mewa siadła w piach i o marynarzu opowiada, co w dziecinnych morze kochał snach. A na brzegu mewy zasłuchane, otoczyły przyjaciółkę swą. fale biły o brzeg białą pianę i słuchając niosły piosnkę tą”. JPrzytoczyłam tu słowa tej piosenki, bo wokół mojego domu właśnie krążą mewy, który zlatują się na dach, gdzie mają swoje gniazdo. Czy ktoś zna tę piosenkę? Spróbuję ją zanucić w kolejnym audiowpisie.
„Człowiek myśli, Pan Bóg kryśli” Cyprian Kamil Norwid.
No i co z tego, że miałam jakieś plany? Jak na razie wszystko bierze w łeb. Noga mnie boli, do lekarza niesposłb się dostać, a czas do wczasów w Laskach coraz krótszy. Nad Gdynią świeci słońce, na ulicach duży ruch, bo jest już sporo przyjezdnych gości. No, a ja wciąż nie wiem, czy w końcu wyjadę, bo jak bym miała kuleć na tych wczasach, to jaki by to był sens? Na razie nawet do mojej bratanicy nie jadę, bo przejść do samochodu trudno. Siedzę więc sobie przy nowym komputerze i zastanawiam się, jak to jest, że kiedy mam jakiś problem techniczny, zawsze w końcu znajdzie się ktoś, kto go pomoże usunąć. Wczoraj zupełnym przypadkiem spotkałam człowieka, który ode mnie potrzebował pomocy, no to i ja się ośmieliłam poprosić go o to, by mi tu zajrzał do kompotera i zrobił porządek, bo zjawiły się takie jakieś aktualizacje, że wszystko mi na pulpicie poprzestawiały i nic, tylko chciały, żebym zrobiła jakiś wpis głosowy, który mi potem ułatwi działania na komputerze, a w żaden sposób nie mogłam pozamykać tych microsoftowych aktualizacyjnych okienek. Teraz już wszystko gra i mogę po swojemu robić, co chcę. Nie wiem tylko, jak przerzucić kontakty ze sarego do nowego komputera, ale wierzę, że i to da się z czasem ogarnąć. Amiś jest u Filusia, więc będę musiała pokuśtykać po niego, bo już tam siedzi trzy godziny i chyba wszystko jpozjadał młodszemu koledze. Pewnie jeszcze dziś się tu zjawię, więc do później!
I znów się wszystko pozmieniało.
Najpierw się Joli popsuł samochód, potem się okazało, że lekarz po recepty może mnie przyjąć dopiero szóstego lipca, a żeby prawu serii stało się zadość, skręciłam nogę i kto wie, czy pojadę na wczasy? Na domiar złego wszystkie komputery mają u mnie awarie i nie ma nikogo, kto by na to jakoś zaradził. Wobec tego nie pozostaje mi nic innego, jak porzucić nowoczesne technologie i oddać się całkowitemu lenistwu. Widocznie komputery przestały mnie lubić, a cała reszta świata odwróciła się ode mnie, bo nic do mnie na pocztę nie przychodzi ani na eltenie ani na meilach. No to do usłyszenia w lepszych czasach. Wszystkim życzę dużo dobrego na dziś i na jutro, a jak się zdarzy, że jakimś cudem moje komputery wyzdrowieją, to znów się odezwę, bo cała trudność polega na tym, że trudno je odpalić. Może mają mega wirusa?
Filuś smutny, bo Amiś nie chce się z nim bawić.
Pani Ela, właścicielka Filusia zaprosiła nas dzisiaj na lody. Ponieważ ani Amiś ani Filuś lodów nie dostali, oboje jacyś sfrustrowani. Jeden drugiego omija, jeden i drugi powarkuje, a obydwa wylizują puste miski. Pora karmienia jeszcze daleka, ale pani Ela się lituje i obydwum daje jakieś psie przysmaki, ale ani jeden ani drugi zbytnio się do jedzenia nie kwapią, więc dlaczego lizały miski? Woda była , więc o co może chodzić? W niebie dziś taki wiatr, że może to im szkodzi? W każdym razie wizyta niezbyt nam się udała, a teraz Amiś słodko śpi, a ja się wybieram do sąsiadki, bo ma podobno coś pysznego, ale nie chciała zdradzić, co, no więc pędze, żeby Wam potem powiedzieć, co to takiego było.