Wystarczy kilka dni luksusu, a już by się chciało, żeby tak było na co dzień. W czasie wypoczynku w Laskach o nic się właściwie nie musiałam martwić. Było wygodne łóżko, dobre jedzenie, zajęcia, które przynosiły pożytek, a także miła obsługa i dobra otmosfera. Tu natomiast już o wszystko jeśli się sama nie zatroszczę, to nie będę miała. Nie wiedziałam, że aż tak trudno przyjdzie mi do tego powrócić. Poza tym samotność w pustym domu, to także coś przykrego. Dobrze, że chociaż mam mojego ukochanego pieska, który co jakiś czas podchodzi do mnie, by go wziąć na ręce, bo lubi przecież pieszczoty, a w Laskach dość mocno był zaniedbywany i aż tego wszystkiego stracił prawie pół kilograma wagi. Nie dlatego, że nie było co jeść, ale że dużo sam przebywał w pokoju i bardzo tęsknił za swoją pańcią. Teraz mu to muszę mocno wynagrodzić, bo inaczej znów mi schudnie i prawie go już nie będzie. Jest teraz cichy, pogodny wieczór, więc wezmę Amisia na ręce i posiedzę sobie z nim na balkonie. Jeśli nikt nie przyjdzie albo nie zadzwoni, to po prostu pójdę spać, żeby przegonić chandrę. Wszystkim Wam, którzy zaglądają do mnie,życzę miłego wieczoru.