Dziś było nieco luźniej, bo po pierwsze pani od doga nie przyszła, po drugie na popołudnie zaplanowany był wyjazd na cmentarze zmarłych koleżanek. Nie więłam udziału w tej eskapadzie, bo tam, gdzie ekipa pojechała, nie ma moich zmarłych koleżanek z lat szkolnych. W tym czasie zatroszczyłam się o odnowienie i oczyszczenie duszy, bo już sporo miesięcy temu byłam ostatni raz u spowiedzi. Dziś nie było tłoku, to sobie luźno pogawędziłam z mądrym księdzem i dowiedziałam się między innemi tego, że jak się ma wątpliwości, czy to grzech, czy nie grzech, to p;rawie na pewno nie jest to grzech. Ponieważ wciąż mam problem ze zrozumieniem tego, jaka to miłość Boża, która skazuje własnego Syna na cierpienie i śmierć, podczas gdy przeważnej większości ludzi na tym świecie wcale nie zależy na jakimkolwiek zbawieniu. No, to tyle na ten wieczór. Mam nadzieję, że do jutra!