Piąty dzień za nami.

Dziś było nieco luźniej, bo po pierwsze pani od doga nie przyszła, po drugie na popołudnie zaplanowany był wyjazd na cmentarze zmarłych koleżanek. Nie więłam udziału w tej eskapadzie, bo tam, gdzie ekipa pojechała, nie ma moich zmarłych koleżanek z lat szkolnych. W tym czasie zatroszczyłam się o odnowienie i oczyszczenie duszy, bo już sporo miesięcy temu byłam ostatni raz u spowiedzi. Dziś nie było tłoku, to sobie luźno pogawędziłam z mądrym księdzem i dowiedziałam się między innemi tego, że jak się ma wątpliwości, czy to grzech, czy nie grzech, to p;rawie na pewno nie jest to grzech. Ponieważ wciąż mam problem ze zrozumieniem tego, jaka to miłość Boża, która skazuje własnego Syna na cierpienie i śmierć, podczas gdy przeważnej większości ludzi na tym świecie wcale nie zależy na jakimkolwiek zbawieniu. No, to tyle na ten wieczór. Mam nadzieję, że do jutra!

Piąty dzień za nami. Read More