Najpiękniejszy miesiąc roku, a tak szybko mija! Nawet jeśli jest deszczowy i chłodny, lubię go najbardziej i dużo sobie zwykle po nim obiecuję. To nic, że mokro w lesie. Ptaszki i tak śpiewają, a wszelka kwitnąca roślinność robi wszystko, żeby w sercu gościła wiosna. Wieczorem, kiedy milknie gwar miasta, lubię wyjść na balkon i posłuchać, jak rozbrzmiewa maj. Zapach czeremchy i pobliskiego bzu przywodzi na pamięć te czasy, kiedy jako młoda dziewczyna wieczorami cichaczem zakradałam się do babcinego ogrodu i niby to przypadkiem podglądałam zakochaną parę, której nie były w głowie zapachy ani barwy majowego piękna. Dziś tu w Koleczkowie jest zaledwie 12 stopni ciepła, ale wyszłam na obejście, żeby posłuchać, co mówią zakochane ptaki. A czy chcecie wiedzieć, co powiedziała mi kukułka? Obiecała, że przeżyję jeszcze 35 lat!
Jejku, fajny wpis. Taki pozytywny. 🙂
To ile to bedzie razem tych lat?
Kusi, by dołączyć do postawionego wyżej pytania, ale nie dołączę – napiszę tylko, że to naprawdę pozytywny wpis! Gdyby nie to, że jestem alergikiem i od początku kwietnia do końca maja ładna pogoda kojarzy mi się tylko z katarem, doceniałabym wiosenne wieczory jeszcze bardziej. Tym niemniej lubię siedzieć sobie w ogródku i wdychać wieczorne powietrze. Mam tę zaletę, że mieszkam blisko lasu, więc słychać wciąż śpiew ptaków. Najbardziej zachwyca mnie melodia kosa – jest przepiękna!
Już gdzieś tu napisałam, że żyję na tym Bożym świecie prawie 82 lata, więc jak dodamy tych 35 no, to ile wyjdzie?
U niektórych ciężko, albo to z podstawową arytmetyką, albo też z umiejętnością uważnego czytania, czy też słuchania :D. Ale powodzenia i szczęścia dla Pani.
Jak na razie, wszystko zmierza ku dobremu, więc mam nadzieję, że dożyję więcej niż zaplanowała dla nie kukułka, ale najważniejsze jest to, by w dobrym zdrowiu, bo inaczej pocóżby żyć?
Piękny wpis. Życzę Najlepszego. Ja wolał bym żyć krócej, byle jak najwięcej dobrego zdziałać. Tam po drugiej stronie jest już tak wielu moich bliskich.
A skąd wiesz że jest ta „druga strona”? Jakoś na to nie wygląda.
A ja powiem tak: gdybym nie miała nadziei, że jest tamten lepszy świat, nie pogodziłabym się ze swoim trudnym trwaniem.
Poza tym przeżyłam coś, co mi daje pewność, że istnieje życie pozagrobowe. Któregoś letniego popołudnia, gdy w domu nie było nikogo, włączyłam radio i zamierzałam posłuchać jakiejś ulubionej audycji, kiedy na przedpokoju moja Diana nagle zaczęła wyć. Na plecach poczułam dreszcz przerażenia, więc ani myślałam wyjść żeby sprawdzić, co takiego sprawiło, że pies tak smutno wyje. W pokoju nagle poczułam czyjąś obecność i już wiedziałam, że to ktoś umarł. Za parę godzin przyszło telegraficzne potwierdzenie: to odszedł do Pana mój dziadzio ze strony taty.
Brrr straszne, mam nadzieje nie przeżyć czegoś takiego podobnego.