Jeśli tak, to najserdeczniej Jej życże wszystkiego, co najlepsze. Wśród moich znajomych nie ma żadnej pani o tym imieniu, bo ta, która była, dość dawno odeszła, bo to była moja ciocia. Miałam z nią dość dużo do czynienia we wczesnym dzieciństwie, bo mama nie miała czasu się mną zajmować, więc ciocia Zosia była taką moją opiekunką i często zabierała mnie do siebie, ale ja bardzo tęskniłam za mamą, więc u cioci Zosi czułam się bardzo nieszczęśliwa. Często nawet płakałam przez sen, bo jak się rano budziłam, poduszka była cała mokra od łez. Nigdy potem tyle nie płakałam, co wtedy we wczesnym dzieciństwie, za to kiedy ukrywałam płacz, było mi o wiele trudniej pogodzić się z nieszczęściami późniejszych lat. Kiedy zaczęłam się wstydzić jawnych łez, o wiele dłużej przeżywałam różne porażki. W dorosłym życiu już wcale nie płaczę, nawet w ukryciu. po pierwsze, że nie mam powodu, po drugie, że zamroziłam w sobie tę cechę. Może to i lepiej, tylko że kiedy był pogrzeb mojej mamy, wszyscy płakali, prócz mnie. Był jednak kiedyś wyjątek w tym względzie. Popłakałam się na wiadomość, że któregoś z moich piesków już nie uda się uratować. Tak więc, jak sami widzicie, z tym płaczem to nigdy nic nie wiadomo.