Od osiemnastu lat pracuję w szkole, w której uczą się dzieci niewidome i niedowidzące, bo z jakichś powodów nie oddano ich do zakładów specjalnych. Za mojego dzieciństwa nie było takich możliwości, by się uczyć a mieszkać z rodziną. Może nie jest najlepiej z tą integracją, ale dzieci, które są w naszej szkole przynajmniej nie mają stresu,że muszą być z dala od bliskich. Cieszę się, że mogę je uczyć brajla i bezwzrokowego posługiwania się komputerem. Cieszę się także z tego, że wyrastają na mądrych i porządnych ludzi. Mam tu swoich uczniów, którzy wprawiają mnie w prawdziwą dumę i dla nich to właśnie opłaca się ciągle żyć.
Dawidzie, czytaj to, czytaj, bo tu o Tobie mowa zdaje się. 🙂
Nie wiem,.
Czego nie wiesz?
Dawida uczyłam od pierwszej klasy szkoły podstawowej.
Muszę tu dokonać małego sprostowania, uczyła mnie Pani od zerówki. 🙂
Przede wszystkim pisania w brajlu tak, by co literkę nie robić odstępu i niezastąpionej nieraz zdolności posługiwania się tabliczką brajlowską.
No i pokazała mi pani Worda, a efektami jest wysyp marnej twórczości na blogu. 🙂
Dziękuję.
Acha. Tego nie wiedziałem.
Na prawdę? O kurcze, ale ciekawie. Dobrze, że może Pani się rozwijać. 🙂
Ojej, to ja naukę pisania na tabliczce też poproszę! Niby kiedyś się uczyłam, ale to tak jakoś kulawo szło i potem zaprzestałam. Ja wiem, że okres dzieciństwa, ten właśnie, w którym niewidome maluchy oddawało się do zakładów, jest najważniejszy, jeżeli chodzi o budowanie trwałych relacji z bliskimi i uczenia się odpowiednich zachowań, które wynosi się „z domu”. Niestety dzieci, które w tak „brutalny” sposób zostały odseparowane od rodziców, miały/mają większe szanse, by takich podstaw nie mieć. Może i tego nie widać, może ludzie, którzy tego doświadczyli, uważają inaczej, ale ani jedna, ani druga strona nie ma porównania. Będę bronić moje dziecko (jeżeli będę je miała) pięściami i pazurami przed oddaniem do zakładu w tak młodym wieku. Może potem, jak będzie w gimnazjum, żeby nauczyło się samodzielności, ale nie wcześniej.
A ja na tabliczce umiem trochę. Znaczy już wyszłam z wprawy, ale pisać potrafię.
Pisanie na tabliczce jest proste. Jeśli ktoś pisze na maszynie, to wystarczy odwrócić obraz i tyle.
Powiedział „marnej twórczości”! Pani mu uwagę zwróci, ja nie umiem.
On jest taki skromny i na to już nie ma rady, ale lepiej, że tak jest, bo przede wszystkim chodzi o to, żeby kogoś chwalono, a nie o to, żeby się sam chwalił, co to nie on!
Taa, co do trabliczki to trzeba po prostu wiedzieć, jak działa lustrzane odbijanie. Może nie piszę na tym tałatajstwie jakoś szybko, ale jednak lepsze to niż nic
No bo teraz to już są nawet bardzo fajne tabliczki.
A ja na tabliczce nie pisze wcale. Pewnie bym umiała. Bo kiedyś to robiłam. Ale nie czuję takiej potrzeby.
Czasem tabliczka się przydaje, kiedy nie ma w torebce dyktafonu, a w mojej mała tabliczka i dłutko zawsze noszę.
Nie miałam przez półtora roku dostępu do maszyny, bo swoje psułam w tempie jedna na dwa tygodnie góra miesiące, więc mi nie nadążali ich naprawiać, a szkolnej chyba nie było. Pisałam przez ten czas na tabliczce. Było.. Ciężko. Ciężko nadążyć za tymi, którzy śmigali na Perkinsach. I wielką pomocą były wtedy skróty. Oj, wielką
Do mnie w tych czasach już tabliczki nie przemawiają, są telefony na których, krótką notatkę można nawet wirtualną klawiaturą brajlowską napisać, jest dyktafon, no, ale każdy korzysta z tego co lubi, w bibliotece w Laskach jst pani Jadzia, która na tabliczce pisze w bibliotece, no i robi to bardzo szzybko, także, mimo, że nie chciałoby mi się z tabliczki korzystać już teraz, to wiem, że może być to też efektywny sposób pisania jeśli chodzi o szybkość.
Niecierpiałem internatu, mimo tych kilku zalet. Wrrrrr.
ja mam w domu tabliczke z 9 linijkami i to mi wystarczy w momencie kiedy sie tego potrzebuje.
a ja internatu wlasnie bardzo lubilam, bo w domu bylo iles krotnie gorzej nis w internacie.
No widzisz, Adelciu, wszystko zależy od okoliczności.
Na tabliczce piszę rzadko, ale potrafię. Hm, jak uczyłabym widzących przyszłych tyflopedagogów?
Ja też mam jeszcze dwie tabliczki i trzymam je na tzw. czarną godzinę, kiedy mogłyby się przydać.
Oj tak, pani Jadzia jest rekordzistką.
Jeśli o mnie chodzi, to dzienniki klasowe oprócz zapisów elektronicznych prowadzę także w brajlu i te piszę na tabliczce, bo w dużych zeszytach.
Bardzo podziwiam. Też uczyłam się pisania na tabliczce, ale po prostu nie mam do tego cierpliwości, tym bardziej że teraz jest dużo innych alternatyw.